top of page

Tę stronę zamieszkują różnorodne Bzdurki – przesiedleni mieszkańcy mojej głowy. Bzdurkami nazywam je nie z braku szacunku, wręcz przeciwnie. Nazywam je ze względu na zawarte kiedyś postanowienie, które chciałabym tutaj przytoczyć. Brzmi ono następująco:

Raz wyciśniętej pasty do zębów nie da się z powrotem wcisnąć do tubki. Z powziętej myśli co prawda można zawsze się rozmyślić, ale odmyśleć się jej już nie da.  Czasami wywiercają w głowie dziury i człowiek chodzi potem z takimi sterczącymi myślami, co to ani nie chcą się odczepić, ani wrócić do środka. Jest to zarówno uciążliwe, jak i niebezpieczne dla otoczenia.

Chcąc zatem uniknąć ciągłego potykania się o własne myśli, postanowiłam poznać przyczyny tej dywersji. Nie obyło się bez burzy, ale oto właśnie podpisujemy rozejm. Na jego mocy myśli do tej pory zamieszkałe i Plątające się Totutotam, zostały przesiedlone Tu i obiecały plątać się nieco mniej.

Zamiast Plątania się myśli zobowiązują się do pełnienia Ważnej Społecznie Misji, jaką jest promowanie Bzdurzenia we wszystkich kształtach i w każdych warunkach, jako że w pełni zgadzają się z następującą myślą Julka Tuwima:

,,Dzieci bzdurzą, i – że tak powiem – chcą być bzdurzone. Potem im to przechodzi. Komu nie przechodzi – ten zostaje poetą.”

Podpisano

Ja (Justyna Cholewiak) i Bzdurne Myśli

Nokturn

  • Zdjęcie autora: Justyna Cholewiak
    Justyna Cholewiak
  • 15 sty 2022
  • 1 minut(y) czytania

Noc. Co jest w niej takiego, co pretenduje ją do bycia – ach, jak to szumnie brzmi – porą poezji? Bo coś jest niewątpliwie. Ale wcale nie chodzi mi tutaj o jakąś tajemniczą atmosferę, blade światło księżyca, szepty wśród ciszy, porozumiewawcze mruganie gwiazd, czy inne tego typu pobudzacze romantycznej wyobraźni. Bardziej o to, że noc wciąż – nawet w wielkich miastach, tych, co to nigdy nie śpią – nie do końca poddaje się pod panowanie człowieka. Zachód słońca łączy dwa światy – a właściwie należałoby powiedzieć: świat i nie-świat – bo to właśnie światło jest tym co określa zasięg władzy ludzkiej. To, co zwyczajne, dobrze znane, oswojone – jest oświetlone. Poza nim wkraczamy na teren sobie obcy. Teren Nienazywalnego. Budzący zarówno lęk, jak i fascynację – teren sacrum. Noc jest zaprzeczeniem codzienności. Nazwanie jest pierwszym warunkiem oswojenia – ale tutaj zwyczajne słowa przestają wystarczać, bo przestają cokolwiek oznaczać – nazywamy przecież coś, czego nie widzimy, a czego obecność jedynie niejasno – no bo jak inaczej – odczuwamy. Noc jest porą poezji, bo niektóre rzeczy zapisywalne (i rozumialne) są tylko w ciemności – ale wcale nie przez podobieństwo do czerni, tylko dlatego, że są zbyt jasne, żeby je było widać w dzień – i to może jest jakieś wyjaśnienie, dlaczego najważniejsze sprawy mają w zwyczaju chować się tam, gdzie dialog jest najbardziej utrudniony.

 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Poezja ostrych krawędzi

Senna rozciągłość niedzielnego poranka paca mnie w głowę łapkami kota. Budzi się wtedy myśl, że najważniejsza jest pogoda ducha. W...

 
 
 

Comments


Formularz subskrypcji

Dziękujemy za przesłanie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn

©2021 by Surdut Sensu. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page